Obrzędy i zwyczaje

TRIDUUM PASCHALNE

W tradycyjnej kulturze ludowej czas od końca karnawału do Wielkanocy to pora o szczególnym znaczeniu. Symbolicznie odchodzącą zimową martwotę zastępuje życiodajna rodząca się wiosna. W tym przełomowym okresie magicznym zabiegiem, zaklęciem, obrzędem należało jak najszybciej przepędzić zimę – symbol śmierci, a tym samym przywołać i wspomóc rodzące się życie, płodność i wegetację. Wiele ze zwyczajów i obrzędów tego ważnego kulturowo okresu uległo już częściowemu lub całkowitemu zapomnieniu. Jednak warto przypomnieć sobie o sile wiary naszych przodków, a także o ich nieustannym upatrywaniu powodzenia, szczęścia oraz dobrego i godnego życia w prostych gestach mających dla nich samych ogromnie ważne znaczenie.

WIELKI CZWARTEK

Na Orawie nazywany dawniej zielonym czwartkiem. W kościele w tym dniu zawiązywano dzwony, a w gospodarstwach owijano sznurem i oblepiano ciastem drzewa owocowe, co miało zapewnić urodzaj owoców. Jeśli pogoda sprzyjała, kobiety siały kapustę. Spieszyły się, by zdążyć przed zawiązaniem dzwonów, gdyż to gwarantowało obrodzenie plonów.

Od Wielkiego Czwartku do Wielkanocy chłopcy biegali po wsi z drewnianymi kołatkami, które zastąpiły na ten czas dzwony. Tym zwyczajem przypominano czas chaosu, jaki zapanował wśród uczniów, kiedy rozbiegli się przerażeni po pojmaniu Jezusa. Wierzono, że dźwięk kołatek skutecznie odpędza złe duchy i wszelkiego rodzaju demony.

W ten dzień na Orawie, jak również niemalże w całej centralnej i południowej Polsce palono Judasza – kukłę, która go przypominała. W naszym regionie bardzo często najpierw zrzucano kukłę z wieży kościelnej lub z dzwonnicy, by potem zawlec ją na kamieniec i tam wśród złorzeczeń wrzucić do ognia. Gdy kukła płonęła, z krzykiem uciekano do domów. Podczas ucieczki nie wolno było obejrzeć się za siebie, gdyż groziło to pomieszaniem zmysłów.

WIELKI PIĄTEK

Wodzicko cysta

Obmyłaś Pona Jezusa Krysta

Obmywos brzyska, korzynie

Omyj ze mnie grzysne stworzynie

Wielki Piątek na Orawie przebiegał pod znakiem postu i umartwiania. Mieszkańcy wsi orawskich nie tylko zachowywali ścisły post, ale często w ogóle nic tego dnia nie jedli. Nie pracowano w polu, nie podejmowano żadnych niekoniecznych prac w gospodarstwie, nic nikomu nie pożyczano. W kościele dziewczyny i kobiety ubierały grób boży.

Istniało również wiele zwyczajów i tradycji, które zupełnie zaginęły, a jeżeli przetrwały, to praktykują je wyłącznie starsze osoby. Jednym z takich zwyczajów jest rytualne oczyszczenie i obmycie się w rzece lub źródle w nocy z piątku na sobotę, zanim ptosek zaćwiyrko. Mieszkańcy śpieszyli więc wczesnym rankiem nad potoki, by obmyć twarz i ręce, a czasem nawet kąpano się w zimnej wodzie. Woda musiała być nabierana z prądem rzeki. Zabieg ten miał zapewnić zdrowie na cały rok. W potoku kąpano również zwierzęta, by zapewnić im dużo siły.

Zapomnianym zwyczajem jest również robienie w nocy z piątku na sobotę wielkopiątkowego masła. Aby miało ono cudowną moc leczniczą, robiąca je kobieta musiała mieć rozpuszczone włosy i być ubrana w samą koszulę.

Natomiast bacowie, którzy niedługo po świętach ruszali na hale, zabezpieczali się w przedmioty, które według wierzeń miały magiczną moc i chroniły ich przed złem. W tym celu udawali się w nocy z piątku na sobotę na cmentarze i tam zdobywali ziemię z mogił, drzazgi z trumien czy ułamki kości. Warunek działania zdobyczy był jeden, baca na cmentarz musiał pójść nagi.

BIOŁO SOBOTA

Wielka Sobota to czas na ostatnie przygotowania do Wielkanocy. W tym dniu gospodynie szykowały tradycyjne potrawy i niosły je do poświęcenia w kościele. Na orawskie święcone składały się: chleb, kawałek gotowanego mięsa, kiełbasa, słonina, kołoce, chrzan, sól, baranek z cukru lub ciasta, masło, ser, woda w butelce oraz jajka barwione w wywarze z cebuli. Czasem do koszyka dodawano ziemniaki.

W Wielką Sobotę wygaszano również ogień w piecach, aby wieczorem ponownie zapalić, tym razem już ogniem poświęconym i przyniesionym z kościoła przez chłopców.

Jednym z ciekawych zwyczajów w czasie wieczornej rezurekcji było obrywanie przez myśliwych frędzli z chorągwi kościelnych. Tym sposobem zapewniali sobie szczęście na polowaniu.

WIELKANOC

Niedziela Wielkanocna na Orawie to wielkie święto rodzinne, tak dawniej, jak i dziś. Najważniejszym punktem dnia była obecność na porannej rezurekcji. Na procesję szli wszyscy. Zabierano nawet niemowlęta, gdyż istniało przekonanie, że kto w Wielkanoc nie uczestniczy we mszy, ten przez cały rok będzie chorować. Według polskich wierzeń ludowych procesja rezurekcyjna demaskowała czarownice. Żadna czarownica nie była w stanie trzykrotnie obejść kościoła. Gospodarze po uroczystościach w pośpiechu wracali do domów. Wierzono, że kto pierwszy ze spolstwa przyjdzie do domu, ten jako pierwszy zakończy prace wiosenne, zrobi wiesne.

Po powrocie kropiono bydło zimną wodą, po czym zasiadano do świątecznego śniadania. Składając sobie życzenia, dzielono się jajkiem. Spożywanie święconego zaczynano od chrzanu. Tradycyjną wielkanocną potrawą była chrzanówka, czyli zalane kwaśnicą: tarty chrzan, jajka pokrojone w kostkę, słonina i kiełbasa. Ten, kto przy jej spożywaniu, krzywił się, uznawany był za grzesznika.

Natomiast przed obiadem, święcony chrzan z chlebem dawano bydłu do pyska, żeby było zdrowe i odporne na czary. Gospodynie sypały kurom ziarno z obręczy, by dobrze się niosły i nie dokuczały jastrzębie.

W Wielką Niedzielę odpoczywano. Jednak, aby zboże w polu się nie waliło, nie wolno było leżeć. Nie odwiedzano się. Prace w gospodarstwie ograniczały się niezbędnych.

Wielkanoc była też dniem wróżb. Dziewczęta po świątecznym obiedzie rzucały psom kości. Której pies porwał kość jako pierwszej, ta jako pierwsza miała wyjść za mąż.

ŚMIGUSZT NA ORAWIE

Przyśli my mu po śmiguszcie

Ale mnie tu nie opuście

Poniedziałek Wielkanocny zwany na Orawie śmigusztem, a w innych częściach Polski lanym poniedziałkiem czy śmigusem – dyngusem, to bardzo stary zwyczaj kultywowany jeszcze w przedchrześcijańskich tradycjach. Niewątpliwie kojarzymy go ze wzajemnym polewaniem się wodą. Jednak warto zadać sobie pytanie, jaka głębia czy symbolika kryje się za tym chętnie odtwarzanym zwyczajem?

Pierwotnie były to dwa odrębne obrzędy rodzinne. Pierwszy człon w nazwie – śmigus, oznaczał tyle samo co bić czy uderzać. Rytualne smaganie się rozwiniętymi, wierzbowymi gałązkami lub uplecionymi z nich batami, miało przepędzić wszelką słabość i choroby. Magiczna moc wierzbowych gałęzi, która w czasie uderzenia miała przejść na daną osobę, zapewniała dobrobyt i zdrowie. Dyngus, którego znaczenie tłumaczono jako wykupywanie, to podchody młodzieży męskiej (często w przebraniach) do domów, gdzie mieszkały panny na wydaniu. Wizytom tym towarzyszył zwyczaj obfitego polewania wodą wszystkich panien, a także młodych mężatek.

Woda to najbardziej wymowny w kulturze ludowej symbol życia i oczyszczenia, po którym następuje odrodzenie. Zarówno dotknięcie zieloną gałązką, jak i polewanie się wodą, charakterystyczne dla ludowych obrzędów wiosennych, jest reliktem odwiecznych praktyk magicznych, zapewniających dostatek deszczu, ciągłość wegetacji i plenność roślin. Obrzędowe oczyszczenie ma zapewnić urodę, siły witalne oraz liczne i zdrowe potomstwo.

Lany Poniedziałek upływał więc pod znakiem dyngusowej zabawy. Na wsiach panowała radosna atmosfera, wzajemnie się odwiedzano. Ten powszechny w całej Polsce zwyczaj, w niemal każdym regionie obchodzony jest nieco inaczej.

Na Orawie, w poniedziałek wcześnie rano kawalerzy przychodzili do domów, w których były panny na wydaniu i oblewali je wodą. Bywało, że parobcy gwałtem dobijali się do zamkniętych drzwi, w konsekwencji czego drzwi po takiej wizycie wymagały naprawy. Brali wiadra, putnie, dzbanki czy inne naczynia i nosili wodę ze studni. Jeśli dziewczyna bardzo się opierała, zaciągano ją do potoka, gdzie nie uniknęła kąpieli w zimnej wodzie. Często potencjalne ofiary, by uniknąć takich sytuacji, nocowały u sąsiadów.  Ilość polewacy odwiedzających dziewczynę świadczyła o tym, jak wielkim powodzeniem cieszy się we wsi.

Chłopcy chodzili od domu do domu również z kijami w ręku i uderzając nimi o podłogę recytowali :

Przyśli my mu po śmiguszcie

Ale mnie tu nie opuście

Dalej prosili o datki i składali życzenia gospodarzom, zostawiając dla nich jeden kij, którym później gospodarz po raz pierwszy wypędzał bydło na pastwisko. W zamian chłopcy otrzymywali od domowników jajka, placki lub pieniądze.

Współcześnie przetrwał już tylko zwyczaj polewanią się wodą, jednak jest to zwykle symboliczne, delikatne zaznaczenie tradycji, bez świadomego rozumienia obrzędu.